O zawodzie przewodnika

150 150 Moja Hellada

Poniższy post opublikowałem na swoim blogu w listopadzie 2011 roku. Jest wciąż dla mnie ważny, bo brzmi jak zawodowy manifest. Zapraszam do lektury po drobnej aktualizacji.

 

Niezbyt lubię opowiadać teoretycznie o swoim zawodzie. Wolę gawędzić o miejscach, po których oprowadzam. Jednak dość często uczestniczę w różnych dyskusjach, wysłuchuję dziwnych teorii na temat przewodnictwa. Co roku jestem świadkiem wielu popisowych numerów pseudoprzewodników.. Widziałem turystów wściekłych na hasła przez nich rzucane. Pomieszały się role rezydenta, pilota, przewodnika. Wyjaśniam jak to działa na moim greckim podwórku.

Zawód przewodnika istniał już w antycznej Grecji. W Delfach, pępku świata, usługi przewodnickie świadczyli specjalnie wyszkoleni ludzie. Oprowadzali wiernych po sanktuarium Apollina opowiadając o poszczególnych obiektach, zwyczajach.

Nasza rola nie zmieniła się do dzisiaj. Szkoły kształcące przewodników po Grecji powstały w latach pięćdziesiątych minionego stulecia razem z rozwojem masowej turystyki. Program studiów wielokrotnie nagradzała Unia Europejska, a nawet został uznany za pierwowzór edukacji przewodników w Europie. W 2011 roku wszystkie szkoły zamknięto w efekcie kryzysu i surowej polityki memorandów podpisanych przez Grecję. Zastąpiono je płatnymi, dwumiesięcznymi kursami dla absolwentów archeologii, historii i filologii greckiej. W 2017 roku ponownie otwarto szkołę w Atenach, a w 2020 w Salonikach.

Jak wyglądał system kształcenia przewodników, który przeżyłem na własnej skórze? Studia trwały w sumie trzy lata. Każdy kandydat posiadający przynajmniej maturę, obywatel Grecji czy innego kraju Unii Europejskiej, zdawał egzaminy wstępne. Najpierw z języka, w którym zamierzał oprowadzać. Aby przejść dalej, trzeba było otrzymać ocenę 16 w skali do 20. Kolejny etap to egzaminy pisemne z historii i geografii Grecji, wypracowanie pozwalające sprawdzić sposób wyrażania myśli kandydata. Oczywiście wszystko po grecku. Minimalna pozytywna ocena to 14.

Kształcenie obejmuje część teoretyczną i wycieczki edukacyjne. Mam za sobą 1,5 tysiąca godzin wykładów. Lista przedmiotów: historia starożytnej Grecji (50 godzin wykładów), historia Bizancjum (50), historia nowożytnej Grecji (50), archeologia prehistoryczna (80 godzin wykładów plus 20 godzin zajęć w muzeach plus 50 godzin przygotowań do wycieczek), archeologia klasyczna (120 plus 60 plus 30), archeologia bizantyjska i post bizantyjska (120 plus 30 plus 70), historia sztuki (100 godzin wykładów), historia współczesnej architektury i style budowy (30 godzin wykładów plus 20 godzin przygotowań do wycieczek), historia teatru (30 godzin wykładów), religioznawstwo (40), mitologia grecka (20), historia literatury starożytnej Grecji (30),historia nowożytnej literatury Grecji (20), historia greckiej muzyki i tańca (20), sztuka ludowa i zwyczaje ludowe (30), geografia (30), ekologia i środowisko naturalne (60), geologia – paleontologia – speleologia (20), prawo archeologiczne (20), prawo turystyczne (30), zasady działania biur podróży i hoteli (30), psychologia turysty (20), udzielanie pierwszej pomocy (20), emisja głosu (10), technika oprowadzania (30), trasy turystyczne (130). Ostatnie dwa przedmioty prowadzili dyplomowani przewodnicy. Podczas techniki oprowadzania wkładali nam do głowy jak należy prezentować rzeźbę w muzeum czy mniejszy eksponat w gablocie, jak dać radę na obleganych przez dziesiątki grup wykopaliskach archeologicznych. Z kolei trasy turystyczne to niezwykle ważny przedmiot dla każdego przyszłego przewodnika. Dlaczego? Przykładowo, mam do przejechania trasę z Meteor do Delf. Ponad cztery godziny podróży. Trasa nie należy do łatwych, bo dużo gór i zakrętów. Co trzeba wtedy robić z grupą? Pierwsza myśl: trochę muzyki, krótka sjesta, ale czas nie mija. A przecież za oknem turyści widzą dużo fajnych rzeczy. Mijamy regiony, miasta, wioski, pola uprawne, góry, rzeki, lasy. Te wszystkie miejsca to skarbnica informacji. Przecież nie można bez przerwy mówić o historii. Więc uczą nas co opowiadać przejeżdżając poszczególnymi trasami po kontynencie, czy robiąc objazdy po wyspach. Na co należy zwrócić uwagę czy porównać z już „zaliczonymi” miejscami. Grecja jest taką układanką. Jak złoży się jej poszczególne elementy w całość to wychodzi z tego bardzo fajna opowieść i do tego świetnie zilustrowana.

Najciekawszą częścią przewodnickiej edukacji są wycieczki. W sto dni dookoła Grecji. Dzięki tym wyprawom zobaczyłem kilkadziesiąt wysp greckich. Nie pamiętam ile razy przejechałem kontynent wzdłuż i wszerz. Odwiedziłem wykopaliska archeologiczne, muzea, jaskinie, wioski, parki, po których może nigdy nie będę miał okazji oprowadzać, ale jako przewodnik je znam. Nie zapomnę wizyty na ateńskim Akropolu. Oprócz profesorów oprowadzał nas człowiek odpowiedzialny za prace restauracyjne. Zostaliśmy wpuszczeniu do wnętrza Propylejów, Partnenou oraz do budowli mykeńskich znajdujących się pod świątynią Nike. W Olimpii trafiliśmy na ceremonię odpalania znicza olimpijskiego. W Werginie wpuszczono nas do grobowca Filipa II. W klasztorze w Dafni, jednym z najważniejszych bizantyjskich zabytków, weszliśmy po rusztowaniach aż do kopuły kościoła, aby zobaczyć z bliska mozaiki. Podczas zwiedzania świątyni Apollina Epikuriosa w Vasses ciarki przeszły mi przez skórę wielokrotnie, kiedy znalazłem się w jej wnętrzu. Jest tak dobrze zachowana, że nie trzeba wytężać wyobraźni, aby zrozumieć jak wyglądała dawniej. Co mi jeszcze utkwiło z tej studniowej tułaczki po Helladzie? 12 godzin w Narodowym Muzeum Archeologicznym czy 8 godzin w nowym Muzeum Akropolu. Gdzieś mam zdjęcie, jak leżę pod jakąś gablotą z notesem i resztkami sił podziwiam broń z epoki geometrycznej. Wtedy zrozumiałem moich turystów, kiedy przestają z nogi na nogę po godzinie zwiedzania ateńskiego muzeum, a ja próbuję ich przekonać do zachwytu nad płytami nagrobkowymi z czasów klasycznych.

Czułem się szczęściarzem, bo miałem okazję słuchać doskonałych wykładowców. Z tego słynęły greckie szkoły przewodników. Zatrudniano najlepszych profesorów archeologii. Wśród nich profesor Panagiotis Faklaris, który prowadził prace wykopaliskowe w świątyni Apollina Epikuriosa, a później razem z profesorem Andronikosem odkrył grób Filipa II w Werginie. Nie mogę pominąć profesora Pavlosa Themelisa, który nadzoruje prace w starożytnej Messenii (południowy Peloponez). Przez cztery godziny w strugach deszczu i wielkich kałużach opowiadał nam z ogromnym entuzjazmem o swoim dziecku, tym zapomnianym, ale kiedyś bardzo ważnym mieście. Według mnie, to jedno z najciekawszych stanowisk archeologicznych w Grecji. Zresztą profesor Themelis jest jednym z pierwszych absolwentów Szkoły Przewodników w Salonikach. Nie mogę pominąć profesor Meliny Paisidu, wielkiej pasjonatki Bizancjum, która swoimi opowieściami przenosi Cię bardzo łatwo do tamtej epoki.

Lata spędzone w szkole pozwoliły mi odkryć i zrozumieć Helladę. Zanim podjąłem studia przewodnickie przez wiele lat byłem pilotem. Wydawało mi się, że wiem strasznie dużo. Turyści byli zadowoleni z mojej pracy. Wstąpienie do szkoły uważałem za biurokratyczną procedurę. Już na pierwszych zajęciach przypomniałem sobie starożytną myśl : „wiem , że nic nie wiem”. Dziś rozumiem co mówię do turysty. Kiedyś miałem stres, aby nie padło jakieś trudne pytanie, bo skończyła się wiedza. Po latach „prania mózgu” w szkole, prostymi słowami, potrafię wytłumaczyć skomplikowane dla przeciętnego odbiorcy pojęcia dotyczące starożytnej architektury czy życia w antycznej Grecji.

Dlatego dostaję szału słysząc hasła, że prawo oprowadzania po Grecji powinni mieć wszyscy. Piloci po pięciomiesięcznym kursie w Polsce, czy czterdziestogodzinnym szkoleniu w Słowenii. Wśród kolegów w szkole miałem absolwentów historii sztuki i archeologii. Wielokrotnie powtarzali, że bez tych studiów nie byliby w stanie oprowadzać po Grecji. Unia Europejska sugeruje wprowadzenie przepisów, na mocy których zawód przewodnika jest ogólnoeuropejski. Co to oznacza? Jako dyplomowany przewodnik po greckiej szkole mogę oprowadzać po Warszawie, Krakowie, Londynie, Paryżu. Czy mam ku temu kompetencje? Co wiem o Wielkiej Brytanii czy Francji? Tyle co przeczytam. Program moich studiów nie obejmował ani Berlina ani Rzymu. Ponoć rynek zweryfikuje jakość usług przewodników. Jak potencjalny klient może sprawdzić czy będzie go obsługiwał profesjonalny przewodnik czy samozwaniec, który obudził się pewnego pięknego ranka i postanowił oprowadzać? Brak umiejętności, wiedzy merytorycznej powodują, że turyści, którzy wpadli w ręce amatora, unikają przewodników jak diabeł święconej wody. Spotykam się z takimi reakcjami prawie codziennie: „bo w Hiszpanii mieliśmy niemiłą panią zajmującą się tylko sobą, we Włoszech Pan błądził i mylił zabytki, w Turcji świetnie orientował się tylko w sklepach”  W finale przynosi mi to same korzyści, ale na początku bariera jest ogromna. Podobnie klienci traktują rezydentów, bo ponoć tylko sprzedają wycieczki. A nikt nie zdaje sobie sprawy ile świetnej roboty wykonują. Dziś już nie wymaga się legitymacji pilockiej, zaświadczenia ukończenia kursu rezydenta. Odpowiedzialność spoczywa na organizatorach, którzy mogą zweryfikować kogo zatrudniają. Gorzej mają indywidualni turyści, którzy bezgranicznie ufają sieci. A tam krążą tysiące reklam różnych dziwnych oprowadzaczy. Wysoką jakość usług może tylko utrzymać odpowiedni system kształcenia, skuteczne egzaminy i dyplom. Przynajmniej będzie istniało minimum kompetencji, a potem każdy samodzielnie stawia sobie poprzeczkę .

W Grecji prawo o przewodnikach reguluje ustawa 710 z 1977 roku z późniejszymi poprawkami z 2009 i 2017 roku. Aby móc oprowadzać po Grecji należy posiadać zgodę Ministerstwa Turystyki wydawaną na konkretnych zasadach. Przewodnik jest obowiązkowy nie tylko w muzeach, na wykopaliskach archeologicznych, ale wszędzie, gdzie przekazuje się informacje o kraju. Organizatorzy, piloci dezinformują klientów, że w tym czy innym miejscu nie ma potrzeby korzystania z usług profesjonalisty. Kolejny fenomen w Grecji to przewodnik stójkowy. Klienci irytują się jego obecnością, bo mu płacą bezczynność, a pilot wykonuje całą robotę. Mało kto zdaje sobie sprawę, że jest to niezgodne z prawem. Pilot ma obowiązek tłumaczyć. Wielokrotnie klienci tracą niepowtarzalną okazję wyciągnięcia od przewodnika ciekawych informacji jako uzupełnienie tego co już zostało przekazane. Przez lata szkoliłem rezydentów i pilotów. Powtarzałem im do znudzenia, aby wykorzystywali potencjał stojącego obok przewodnika. Uwierzcie mi, że nie ma gorszej chwili w mojej pracy, kiedy będąc przez klientami nie mogę otworzyć ust. Dlatego jako turyści nie krępujcie się zadać pytanie przewodnikowi. Albo bezpośrednio albo przez pilota.

Dziś wielu pilotów, rezydentów zmieniają destynacje co kilka miesięcy. I dobrze robią, bo się rozwijają. W efekcie słyszę historie o minojczykach w Delfach, bo akurat w poprzednim sezonie koleżanka rezydowała w Heraklionie. Innym razem opowiada pilotka, że ze skały Akropolu w Lindos spadła Nike z Samotraki. Pilotka rozpoczyna oprowadzać po wyspie Symi: „Nie będę Państwa zanudzała historią wyspy, bo jesteście na wakacjach….” Co drugie słowo to symyjskie krewetki, których trzeba koniecznie spróbować oraz gąbki. Poziom usług spada tragicznie z roku na rok. Podstawowy powód to brak kadr związany z dużym wzrostem turystów z Polski. Wśród pilotów są wyjątki. Czytają, szukają, próbują zrozumieć. Kiedy potrzebują pomocy zwracają się do fachowców. Niestety, jest ich coraz mniej. Dziś duża grupa pilotów nie zna języków obcych i boi się przetłumaczyć przewodnika. Oczywiście w takiej sytuacji można sprzedać grupie wiele historii: że nie mamy czasu; że tylko ogólnie, aby nie nudzić; bo gorąco; bo będzie więcej czasu wolnego na zakupy. I w ramach kreowania się serwują turystom stek głupot. Przewodnikowi nie potrzeba dwóch godzin, aby opowiedzieć o Akropolu w Lindos. Może interesująco oprowadzić w trzydzieści minut. Tu nie chodzi o zrobienie z ludzi archeologów., historyków, ale o wyjaśnienie co to jest ten akropol i co tu się działo.

Tym tekstem biorę udział w dyskusji na temat zawodów przewodnika, pilota, rezydenta. To są różne profesje, ale ich kompetencje gdzieś mocno się pomieszały . Nie zamierzam degradować żadnego z tych zawodów. Chcę przypomnieć, że każdy z nas ma konkretne miejsce w procesie zwanym obsługą turysty. Ucieszyłbym się, gdyby do szkoły wstąpili inni piloci z Polski. Póki co , polskojęzycznych przewodników jest garstka. A potrzeby świadczenia usług na profesjonalnym poziomie są ogromne.

 

Zostaw odpowiedź

Your email address will not be published.