Zjazd wdół, czyli z Salonik do Aten
Dzis zjechalem z Salonik do Aten greckim
PKS-em. Tutaj mówi się zjeżdżasz do stolicy, bo patrząc na mapę jedziesz z góry na dół.
Oglądanie trasy z perspektywy pasażera, bez żadnych obowiązków pozwoliło mi odkryć plusy dokończonej autostrady. Wcześniej buczałem, że nowa droga jest może szybsza, ale pozbawiona uroków, z dala od wybrzeża, bez wiosek, taka monotonna. I wcale tak nie jest. I znowu muszę odszczekiwać swoje hasła. Ale to co było najbardziej odkrywcze to podróż dwupiętrowym autokarem!!! Jak ja nie znoszę pracować z tak wielką grupą. 70 osób, wsiadanie czy wysiadanie zajmuje kwadrans, pakowanie walizek conajmniej pół godziny. Nie wspomnę o szybkim postoju na siusianie. Robiąc objazd piętrusem dodaję sobie przynajmniej dwie godziny pracy dziennie. No i to ciągłe organizowanie grupy. Podobnie na wycieczkach jednodniowych. Na szczęście zawsze trafiam na chętnych do współpracy turystów i wszyscy dajemy sobie świetnie radę. Dziś dostałem miejsce na piętrze i do tego jeszcze z przodu. Po prostu przed moimi oczami rozegrał sie piękny spektakl pod tytułem „Grecja Kontynentalna”. Niesamowite widoki, ta przestrzeń, nic mi nie zasłaniało krajobrazów Macedonii, Tesalii, Olimpu, Parnasu. Po prawej urocze Agios Konstantinos, niekończąca się Evia z morzem zapraszającym do kąpieli. A bardzo chciałem dziś do wody, bo z przodu grzeje piekielnie. Szczególnie jak się jedzie pod słońce. Pot się lał, ale mnie to absolutnie nie wzruszało, bo byłem w siódmym niebie.
Nawet żadna drzemka mnie nie dopadła. Wreszcie zrozumiałem czemu turyści zajmujący te miejsca nigdy nie narzekali, choć wiedzieli o niedogodnościach. Zjechałem do stolicy o czasie.
Zostaw odpowiedź